Beziki....
Sobota, wieczór, idziemy z mężem do osiedlowego sklepu po ser żółty.. mąż ogląda słodycze na półce i sięga po bezy. Mówi, że chętnie by zjadł najlepiej z bitą śmietaną i owocami, a jeszcze lepiej jak do tego będą lody. Łapiemy więc z zamrażarki lody, z półki borówki , śmietanę mamy w domu.
Wracamy do domu: śmietana ubita, borówki umyte, otwieram bezy, wykładam na blat i rozgniatam by dodać do śmietany i w tym momencie postanowiłam ich spróbować... smak był .. oj trudny do opisania, wyjątkowo chemiczny, nie dobry, dziwny.... odwróciłam opakowanie by zobaczyć skład ... i bezy powędrowały do kosza... a mnie przeszedł dreszcz..
Pewnie myślicie że wystarczy upiec własne beziki i po problemie , oczywiście, ale był to spontaniczny zakup i wyszłam z założenia, że skoro coś jest w sprzedaży jest dla ludzi...
I jaki jest morał tej historii , stary jak świat, najlepiej pewne rzeczy robić samodzielnie ... :(
Poniżej zdjęcia produktu, wraz ze składem....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz :)
JEŚLI JESTEŚ AUTOREM BLOGA I CHCESZ BYM GO ODWIEDZIŁA, PROSZĘ ZOSTAW W KOMENTARZU ADRES BLOGA. ( tak jest mi po prostu łatwiej).
Jeśli podoba Ci się mój blog - zapraszam do zostania obserwatorem.
Pozdrawiam,
Myszka