Jesienna słodkość

Gruszka gotowana w czerwonym winie , podana z lodami śmietankowymi i gęstym winno-waniliowym sosem.
Składniki : 
  • 2 twarde gruszki
  • 2 szklanki czerwonego wina
  • 1 szklanka cukru
  • pół laski wanilii
  • 2 łyżeczki syropu waniliowego ( u mnie barmańskiego)
  • lody śmietankowe
Przygotowanie :
  1. Gruszki obieram, nie wydrążam środka.
  2. Do garnka wlewam wino , dodaję pół szklanki cukru i przekrojone pół laski wanilii. Podgrzewam aż się cukier rozpuści.
  3. Wkładam gruszki. Nakrywam garnek pokrywką. Gotuję na małym ogniu 13 minut po czym przekładam gruszki na drugą stronę i gotuję jeszcze 13 minut .
  4. Gruszki wyjmuję i odstawiam by przestygły. 
  5. Z wina wyławiam laskę wanilii , dodaję pół szklanki cukru i gotuje na dużym ogniu aż sos zacznie gęstnieć.
  6. Gdy sos zgęstnieje , wyłączam gaz. Sos przelewam do szklanki i odstawiam by przestygł.
  7. Do sosu dodaję 2 łyżeczki syropu waniliowego i dokładnie mieszam.
  8. Na talerzu ustawiam gruszkę , obok niej układam dwie kulki lodów i całość polewam słodkim sosem :)
Inspiracją do przygotowania tego deseru był przepis opublikowany w gazecie Moje gotowanie  - numer październik 2013.

Akcja z gruszką w tle

7 komentarzy:

  1. poproszę taki deser! idealny na jesienne gorsze humorki! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. prze śliczna kompozycja na tym zdjęciu ;-) smakowite!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam gotowane gruszki, a takie podanie strasznie pobudziło mi chęć na jedną :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tu chora leżę, a tu takie widoki!! Poproszę z dostawą do domu ;)

    Pozdrawiam,
    http://ewakuchennie.blogspot.com/

    Zapraszam na FB:
    https://www.facebook.com/pages/Ewa-Kuchennie/683595538318332

    OdpowiedzUsuń
  5. To coś dla mnie. Za oknem jeszcze chłodno, więc takie rozgrzewające gruszki by się zjadło :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)
JEŚLI JESTEŚ AUTOREM BLOGA I CHCESZ BYM GO ODWIEDZIŁA, PROSZĘ ZOSTAW W KOMENTARZU ADRES BLOGA. ( tak jest mi po prostu łatwiej).
Jeśli podoba Ci się mój blog - zapraszam do zostania obserwatorem.
Pozdrawiam,
Myszka